A tato Pawła powiedział – o rodzinnym spotkaniu

Tak, to prawda! Paweł musiał ciagnąć mnie chwilami za rękę do swojego domu w dniu, kiedy miałem poznać jego ojca. Zacznę jednak od początku.

Po bardzo udanym sylwestrze, który spędziłem razem z Pawłem i przyjaciółmi w Lublinie, pojechaliśmy do Wrocławia. Siedząc wieczorem przy piwie z chłopaka współlokatorkami, usłyszeliśmy dźwięk. Był to dzwoniący telefon Pawła. Dzwoniła jego mama. Nie słyszałem co mówiła przez telefon, ale patrząc na Pawła jak rozmawia widziałem jego minę. Nie musiał nic mowić. Wiedziałem, że za chwilę przekaże mi wiadomość „mój tato chce Cię poznać”. I faktycznie to usłyszałem zaraz po odłożeniu telefonu. Paweł dodał jednak jeszcze jedno słowo… „Jutro!” O ironio, przecież od 2 tygodni zastanawialiśmy się, kiedy ten dzień nastąpi, skoro tato Pawła już wie. Szacowaliśmy, że nie wcześniej niż na wakacjach, które miały być dopiero za pół roku. Ten telefon dowodził jednak tego, że jest inaczej.

Jeśli miałbym opisać siebie, kiedy staję w obliczu jakiegoś wyzwania, to pojęcie „duży stres” jest mi obcy. Matura? Sam się do niej uczyłem, bo ostatnią klasę liceum mieszkałem za granicą. Więcej nerwów zjazdłem kupując prezent dla partnerki na studniówkę. Egzamin na prawo jazdy? Trafiłem na jednego z najdociekliwszych egzaminatorów w ośrodku. Szkoła w Hiszpanii? Ludzie mówili po hiszpańsku, a ja jedyne zwroty jakie znałem to „hola” i „puta”. Egzaminy na uczelni? Mógłbym tak długo, ale nie o to tu chodzi. Bo wtedy czułem, że ten obcy duży stres nadchodzi.

Kiedy miałem poznać mamę Pawła, moje nogi były jak z waty. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przecież to nie ja! Ja taki nie jestem! Nie umiem siedzieć cicho! Zresztą, kiedy poznawałem rodziców mojej byłej dziewczyny, podszedłem to tego dość spokojnie. Tu było inaczej. Po zwykłym „dzień dobry” schowałem się jak mała myszka w pokoju Pawła. Widziałem, jak mama mojego chłopaka robi wszystko, abym sie nie stresował. Ale nie potrafiłem tego opanować. Milczałem! Milczalem nawet wtedy, gdy zostaliśmy na kwadrans sami w domu. Paweł robił wszystko, abym tylko sie odezwał. Pościł nawet piosenke „Say something – A Great Big World”. Mi zabrakło jednak języka w gębie. Mój chłopak sprawił jednak zwykłym uśmiechem, abym wrócił do żywych. Reszta wieczoru, to przesympatyczne rozmowy. Znowu byłem gadatkiem. Do tego stopnia dobrze rozmawiało mi się z mamą Pawła, że ten musiał mnie wyciągać z domu na wcześniej zaplanowane spotkanie ze znajomymi.

Wracając do spotkania z tatą Pawła. Nie wierzyłem w to, co usłyszałem od chłopaka. Jutro? Ja? Tato Pawła? Do Pawła też to jeszcze nie docierało. Było to dziwne uczucie. Zgłupiałem. Zacząłem myśleć o głupich rzeczach. W co ja się ubiorę? Mam tylko bluzę z kapturem. Nie mam koszuli. Czy mam coś kupić, jakiś alkohol? Jak mam się przedstawić? Co mogę o sobie powiedzieć? Czy mam pierwszy wyciągnąć rękę na przywitanie? Co z moim small talk? O czym rozmawiać, a jakich tematów unikać? Wymieniać dalej?

Był już ranek. Zaczęliśmy się zbierać. Znalazła sie koszula. W plecaku butelka whisky. Jedziemy. Wysiadamy z pociągu. W głowie tylko jedno – to się za chwilę ziści. Od dworca PKP do Pawła domu idzie się około 10 minut. Tym razem trwało to dobre pół godziny. Po drodze – wierzcie, lub nie – zaczęło interesować mnie to, jak ułożona jest kostka brukowa, ile ławek stoi po drodze, czy są one wygodne itd. Krokomierz w telefonie zgłupiał, bo nie wiedział czy ja aby na pewno się poruszam.

Stoimy przed wejściem do klatki schodowej. Wiem, że odwrotu nie ma. Nie myślcie jednak, że ja tak po prostu wszedłem po tych schodach. Po drodze zaliczyłem wszystkie parapety. Oczywiście sprawdzałem, czy wygodnie się na nich siedzi. W pewnej chwili poczułem, jak Paweł łapie mnie za rękę. Patrząc na niego widziałem, że jego stres przy moim to pikuś. Pociągnął mnie. Moje błagania o jeszcze chwile czasu przeplatane z wymuszanym pełnym stresu śmiechem nic nie dawały. Paweł pozostał nieugięty. I stało się! Weszliśmy do domu Pawła. Tam przywitała mnie jego mama. Po chwili podszedł ojciec. Wyciągnął rękę. „Cześć” – usłyszałem. Odpowiedziałem – „dzień dobry, jestem Piotrek”. Tato Pawła również się przedstawił, po czym każdy z nas poszedł do innego pomieszczenia. Ja standardowo zachomikowałem się u Pawła, a jego ojciec był w kuchni.

Nie minęł 15 minut, kiedy mama mojego chłopaka zaprosiła nas do obiadu. Okrągły stół. W obliczu stresu, jaki mnie ogarniał nie było tam dla mnie dobrego miejsca. Gdzie mam usiąść? Pomiędzy Pawłem a jego mamą? Przecież wtedy będę siedział na wprost taty Pawła. A może obok niego, ale nie wiem, czy będzie to dobrze odebrane. Nie pamietam dzisiaj, gdzie usiadłem, ale okazało się to bez znaczenia. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Samochody (ja i samochody? Wiem tylko coś więcej o mercedesach), studia, whisky (tu już więcej mogłem zaszaleć), praca itd. Tematu homoseksualizmu nikt nie był odważny poruszyć. Aż do czasu!

Wieczór. Otworzona butelka whisky. Siedzimy we czwórkę. Rozmawiamy. Jest na prawdę fajnie. Poruszony został więc i temat gejów i naszego związku. Nie ważne o czym rozmawialiśmy konkretnie. Najbardziej ucieszyły mnie jednak pewne słowa, jakie usłyszałem od taty Pawła.  Dokładnie ich nie przytoczę, ale clou ich był takie – „Polubiłem Cię! Ale jeśli zrobisz krzywdę mojemu synowi, to będziesz miał ze mną do czynienia”.

To swego rodzaju wyraz akceptacji. Niczego lepszego usłyszeć nie mogłem tego wieczoru. Za wyjątkiem „kocham cię” od mojego chłopaka. Wspólny czas spędzony tamtego wieczoru dał nam otuchy. Rano, tuż przed wyjazdem do Wrocławia, czułem, że zaczynamy kolejny ważny rozdział naszego wspólnego życia. Tato Pawła spakował nam do Wrocławia kolację. Jakże miło było usłyszeć, kiedy mówi do swojej żony, żeby spakowała więcej, tak aby wystarczyło również dla Piotrka.

Z rodzicami Pawła widuje tak często, jak sam Paweł. Stało sie naturalne, że do niego do domu jeździmy razem. Już bez stresu. Mamy wspólne tematy. Podczas świąt, na które zostałem zaproszony, poczułem coś niesamowitego. Poczułem sie rodzinnie. Niedługo po tej myśli, tato Pawła powiedział mi wprost – „Nie krępuj się. My traktujemy Cię, jak rodzinę. Stałeś się jej częścią”.

Niedlugo przyjeżdża moja mama do Polski. W tym samym czasie rodzice Pawła odwiedza nas we Wrocławiu. Zapowiada sie ciekawe spotkanie 🙂

Tymczasem pozdrawiam z pociągu Wrocław > Lublin ?