Ale zanim wyjdę, chciałbym powiedzieć, że… – coming out wg. Pawła

COMING OUT WG PAWŁA

Najcięższy jest oczywiście pierwszy coming out. Chodzi o przyznanie się przed samym sobą do swoich uczuć i preferencji. Koniec myślenia o sobie, jako kimś innym, koniec okłamywania samego siebie i naiwnego oczekiwania, że to przejdzie z czasem. Wiem, że nie przejdzie.

Chwila, w której powiedziałem samemu sobie „Jestem gejem” była jednym z najtrudniejszych coming out’ów w moim życiu, w dodatku trwającym najdłużej. Kiedy byłem gotów, zrobiłem pierwszy krok. Portal, na którym się znalazłem pozwolił mi poznać ludzi podobnych do mnie, nie byłem już z tym całkiem sam. Gdzieś tam istnieli ludzie, którzy o mnie wiedzą – było już odrobinę lżej. Spotkałem się z kilkoma osobami i poznałem ich historię. Widziałem już, że dla niektórych wyjście z szafy było czymś naturalnym, inni nie zamierzali tego robić przed bliskimi osobami.

ZAUFAŁEM NAJBLIŻSZEJ MI OSOBIE…

Po pewnym czasie postanowiłem powiedzieć o tym pierwszej osobie z mojego otoczenia. Nie obcemu gejowi na portalu randkowym, tylko bliskiej osobie. Bicie się z myślami. Strach przed odrzuceniem czy niezrozumieniem… Wiele rzeczy przechodziło mi przez głowę.

Pierwszą osobą, która się dowiedziała, była moja mama. Dlaczego? Sam nie wiem, może to po prostu naturalne i bezgraniczne zaufanie do niej? A może świadomość tego, że matka nie jest w stanie przestać kochać swojego syna mimo wszystko… Gdy mama mnie nie odrzuciła, ja poczułem się świetnie. Może nie zaakceptowała od razu tego. Nie do końca wierzyła, ale i nie odwróciła się. Wspierała! Jednak pojawił się problem, czy komukolwiek innemu powiedzieć? Początkowo mama była przeciwna. Podobnie zresztą jak ja. Nie byłem jednak już sam ze swoją „tajemnicą”.

Czas pokazał, że brzemię mimo wszystko jest wielkie. Jeśli chciałem się spotkać z kimś, dalej musiałem robić to w tajemnicy. „Oby tylko jakiś znajomy się nie dowiedział”. Najgorsze było okłamywanie przyjaciół. Oni widzieli, że coś jest nie tak i mieli pretensje o brak szczerości. W pewnym momencie było mi na tyle źle, ze postanowiłem przestać okłamywać dwójkę przyjaciół. Nie miałem pojęcia, jak zareagują. Jako druga (zaraz po mojej mamie) dowiedziała się przyjaciółka, której pierwsze słowa po moim wyznaniu brzmiały „Kurde, a miałeś być moim mężem!!!” . Przyjaciel, który dowiedział się dwa dni później, co prawda milczał przez minutę po coming out’cie, ale po chwili otrząsnął się i powiedział, że to dla niego nic nie zmienia.

CHWILĘ PO COMING OUT…

Czułem się wyzwolony! Kamień z serca! Wreszcie mogłem z kimś zwyczajnie o tym porozmawiać, z kimś bliskim. Miałem wsparcie, którego tak potrzebowałem. I tak o to byłem wyoutowany tylko przed najbliższymi. Do czasu…

Do czasu, aż poznałem jego, miłość swojego życia. Piotr wywrócił moje życie do góry nogami. I choć sama historia naszego początku nadaje się na osobny wpis to mogę powiedzieć, że po poznaniu tego człowieka w moim życiu pojawiło się mnóstwo coming outów. W krótkim czasie dowiedzieli się niemal wszyscy znajomi z rodzinnego miasta, czy koledzy i koleżanki z uczelni. Teraz wie o mnie również ojciec (chociaż to nie było takie łatwe przeżycie) oraz nawet babcia, która bardzo polubiła mojego chłopaka. Nie spotkałem się tak naprawdę z ani jedną osobistą negatywną opinią na mój i Piotra temat. W tej chwili już nawet nie kontroluję tego, kto wie a kto nie i nie wiele mnie to obchodzi. Dobrze się czuję z samym sobą.

DZISIAJ…

Jestem szczęśliwy z moim chłopakiem a moi przyjaciele traktują mnie bardzo dobrze. Moja homoseksualna orientacja i mój chłopak nie są w żadnym wypadku tematem tabu, a wszystkie moje koleżanki uwielbiają Piotrka, zaś koledzy dobrze się z nim dogadują.

Więc czy warto wykonać tzw. wyjście z szafy? Według mnie jak najbardziej. Moje życie jest teraz po prostu prawdziwe. Czy jest na to jednak odpowiedni czas? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.

~Paweł