Gdy już sobie wszystko uświadomiłem, że moje życie zmierza w taką a nie inną stronę, zrozumiałem też, jak bardzo może dać czasami w kość. Myślałem, że teraz będę musiał się ukrywać przed wszystkimi, prowadzić dwa życia, a co za tym idzie nie być wobec wszystkich szczery. W mojej świadomości rodziły się obawy, że bliscy nie zaakceptują tego kim jestem, albo może zaakceptują, będą to tolerować, ale w pewien sposób zmienią stosunek do mojej osoby; że ich myślenie o mnie zmieni się diametralnie i rozmowy z nimi nigdy już nie będą takie same.
Pamiętam stres jaki towarzyszył Piotrkowi, gdy miał poznać moich rodziców. Najpierw poznał mamę. Tak gadatliwy człowiek jak on nagle zaniemówił i nie był w stanie wypowiedzieć słowa przez następne kilkanaście minut. Kilka tygodni później poznał ojca. Wtedy musiałem ciągnąć go za rękę po klatce schodowej, bo inaczej wejście na trzecie piętro zajęłoby całą wieczność. Dobrze go rozumiem, gdyż sam stresowałem się przed poznaniem jego rodziny i znajomych. Wisi jeszcze w powietrzu stres związany ze spotkaniem z mamą Piotrka. Mój chłopak zdążył już poznać całkiem nieźle moich rodziców. Świetnie dogaduje się z moją mamą, a z tatą łączy go wiele wspólnych tematów takich jak gotowanie czy dobra whiskey. I choć początki bywają trudne, cieszyłem się, że wreszcie mogę przedstawić rodzinie kogoś kto jest dla mnie naprawdę ważny. Wspólne święta wielkanocne w moim domu to był kolejny duży krok, ale i ja i moi rodzice chcieliśmy go postawić. Mimo początkowych wykrętów Piotrka, w końcu udało nam się go namówić, żeby te święta spędził w moim rodzinnym domu (gdyby nie szantaż mojej mamy mogłoby być to trudne :P). Było naprawdę dobrze. Wtedy też byłem już pewien, że możemy żyć jak chcemy.
Gdy już wszyscy dowiedzieli się o mnie i Piotrku, kamień spadł mi z serca. Wszelkie obawy piętrzące się w mojej głowie, powoli zaczęły znikać. Nie był to proces nagły. Strach oraz stres znikały powoli i stopniowo. Jednak od tamtego momentu, każde nowe wydarzenie w moim życiu ukazywało jak bardzo się myliłem i jak wspaniali ludzie mnie otaczają. Nasza rodzina, przyjaciele, znajomi akceptują i wspierają nas, a co najważniejsze traktują całkowicie naturalnie. Bo tacy właśnie jesteśmy my i nasz związek – normalni. Mam wrażenie, że cała ta afera o „gejostwo” kreowana jest nie do końca z wiadomych pobudek. My za to musimy umieć pokazywać, że jesteśmy częścią społeczeństwa, a nie jej odłamem. Jestem przekonany, że każdy zna jakiegoś geja i lesbijkę, choć nawet o tym nie wie. To co istotne, ludzie uczą się tolerancji w praktyce, a nie w teorii. Dlatego też najlepszą lekcją dla nich jest pokazanie, że jesteśmy normalni i żyjemy wśród nich a nie obok, schowani i zamknięci w swoim środowisku. Wiem, że nie każdy może mieć tyle szczęścia przy wychodzeniu z szafy co ja i Piotrek. Sam też myślałem, że obracam się w nietolerancyjnym otoczeniu, jednak moja historia pokazuje, że poglądy ludzi też się zmieniają. Czasem warto zdobyć się na odwagę, aby móc wieść własnie tak zwyczajnie normalne i spokojne życie. Hasło wałkowane już wielokrotnie, ale jakże prawdziwie – bo życie ma się tylko jedno.
A codzienność? Jak każda normalna para jeździmy do mojej rodziny na weekend i widujemy się ze znajomymi. Ostatnio spotkać nas można również w knajpce gay friendly na rynku we Wrocławiu. Tam nie podziałów na homo i hetero. Wszyscy mogą czuć się swobodnie. Zaczynamy już planować trip po aquaparkach w Polsce. To takie nasze wspólne „hobby” (o ile aquapark takim może być).
~Paweł