Nie przypuszczam, abym tym wpisem przysporzył sobie zbyt wielu sprzymierzeńców. Temat ten poruszany jest w oparciu o intrygi, plotki i podkopywaniu sobie dołków najczęściej dodając „nienawidzę, jak ktoś rozmawia o mnie za moimi plecami”. (sic!)
Środowisko LGBT+ – jak zresztą każde wyodrębnione środowisko – łączy pewna wspólna sprawa. U nas tematem przewodnim (zresztą słusznie) jest walka o równe prawa, związki partnerskie tudzież małżeństwa i – od czasu do czasu, choć ostrożnie – adopcja. Tuż obok mamy społeczną aktywizację.
Czego rzekomo nie wolno tym, którzy walczą o dobro wspólne? Zarabiać! Promować się! Dbać o własną kieszeń!
ZARABIANIE!
Do napisania tego wpisu skłoniła mnie już jakiś czas temu luźna rozmowa z Charlotte Drag Queer i Wiktorem Korszlą. Wcześniej czy później musieliśmy się spodziewać z Pawłem pytania – czy my z prowadzenia bloga i kręcenia filmików coś mamy?
Tak, mamy! Wielu wspaniałych znajomych i niesamowitą frajdę. Dzięki blogowi poznajemy Was i siebie. Blog stanowi dla nas w pewnym sensie istotny element związku. No ale przecież pytanie było inne. Czy my na tym zarabiamy? I tak i nie. Przez blisko 2 lata (oczywiście bez narzekania) blog stanowił dla nas wcale nie tak mały koszt. Podliczając prowadzenie i konserwację strony i sprzęt mamy już spokojnie 5 cyfrową kwotę (taaaak, to więcej niż 10 tys. zł) i pieniądze wydajemy w pełni świadomie. Sprawia nam to jednak frajdę; te dążenie do co raz lepszej jakości wpisów i filmików mimo, iż pojawiają się one rzadziej, niż jeszcze rok temu.
NIE DZIEJE SIĘ TO BEZ PRZYPADKU
Unikamy kręcenia tego, co nas nie kręci. Pośpiech w pisaniu bloga i kręceniu filmiku jest nam obcy. Każdym filmiem czy wpisem chcemy dać coś od siebie, coś co trudno znaleźć na jakimkolwiek innym kanale czy blogu. Gdybyście kiedyś widzieli, jak wygląda proces nakręcenia klipu video do jakieś piosenki zapewne złapalibyście się za głowę. Chociażby filmik „Chechnya100” czy „Hate” to kilkanaście godzin dyskusji, nerwów, mini fochów. Z innej beczki – filmik „Nasza historia” to 2 dni rozmowy o tym, co chcemy powiedzieć i jak to ze sobą zgrać.
NO A JAK Z TYM ZARABIANIEM?
To temat tabu w środowisku LGBT+. Gdzie nie spojrzeć, to cała rzesza „anonimowych” internautów gotowa jest wylać całe błoto na tego, kto (jak się powszechnie przyjęło nazywać) chce się dorobić na swojej homoseksualnej orientacji. No niestety, my z Pawłem też założyliśmy bloga pośrednio z tego powodu. W końcu jesteśmy gejami i znaczna część bloga jest temu poświęcona gdyby ktoś nie wiedział. Zostawmy jednak na chwilę bloga PIOTR and PAWEŁ.
Ustalmy fakty. Czy mamy coś przeciwko aby reporter stacji TV, dziennikarz gazety, organizator zjazdu firmowego zarabiał za to, że wykonuje właśnie taką pracę – niezależnie od tego, czy trafia w nasze gusta czy nie? Odpowiedź chyba jest jedna – nie. Dodam od siebie, że na prawdę mało (czyt. wcale) nie interesuje mnie, ile oni za swoja pracę dostają kasy.
Co się jednak dzieje, gdy dodamy do ww. zawodów skrót LGBT? Zadajmy więc pytanie na nowo. Czy mamy coś przeciwko aby reporter aktywista w środowisku LGBT+, dziennikarz gazety LGBT+, organizator imprezy LGBT+ zarabiał za to, że wykonuje właśnie taką pracę – niezależnie od tego, czy trafia w nasze gusta czy nie? W tym miejscu zaczynają się już schody. „No bo jak to? On dorabia się na tym, że jest gejem! Promuje tylko siebie, chce się wypromować!„. To jednak płytkie myślenie, bo jeśli robi coś dla dobra ogółu, to warto taką działalność wspierać a przy najmniej nie przeszkadzać. A jeśli robi to dla siebie, to niech robi, W końcu robi to dla siebie więc jest to jego prywatna sprawa i nic nam do tego.
DLACZEGO W OGÓLE TEN TEMAT PORUSZAM?
Od 4 miesięcy nie wiemy jak opowiedzieć o swojej działalności od strony finansowej. To temat trudny, bo oczywiście znaleźli się już „odważni”, którzy wcale nie w cztery oczy nazwali nas żebrakami mimo, że o nic nikogo nie prosiliśmy.
O co chodzi? Wystartowaliśmy z Patronite. To portal skupiający twórców z Polski i ich patronów – czyli osoby, które chcą wspierać działalność twórców. Do jego założenia przekonał nas ktoś nam bliski; ktoś, kto nie boi się powiedzieć prawdy w twarz; ktoś, kto wie ile kosztuje działalność aktywistyczna.
PATRONITE
Tak powstał nasz profil, gdzie mimo iż kilka miesięcy powiedzieliśmy o nim zaledwie 2 zdania, odnalazło go kilkanaście osób i postanowiło nas wesprzeć. Wśród nich są patroni powszechnie znani, jak chociażby Wiktor Korszla, nasi czytelnicy: Damian Szydłowski, Piotr Hejnat, Tomasz Zielony, Maciej Kaczkowski, Wojtek Szajna, Piotr Stachelski, Robert Ślisz, Mateusz M., Paweł Zabilski oraz równie dumnie wspierający patroni anonimowi.
Cieszymy się, że wszystko jest tam przejrzyste i jasne. Każdy wie, jakie wsparcie uzyskaliśmy i każdy może na własnych zasadach wspierać naszą działalność.
Patronite z jednej strony nie traktujemy, jako sposobu na zarabianie na blogu. Dzisiaj jest to dla nas wsparcie w samych kosztach w jego prowadzeniu. Dzięki tym kilku osobom stać nas było chociażby na zakup gimbala (urządzenie do stabilizacji podczas filmowania telefonem), do którego kilkoro z was nas namawiało na YouTube.
NA ZAKOŃCZENIE
Ten wpis traktuję trochę, jako przygotowanie do opublikowania filmiku o Patronite. Boimy się tego, bo jednak wchodzimy w temat, który wzbudza kontrowersje. Z jednej strony czujemy ogromne wsparcie osób mi i Pawłowi bliskich – których zresztą wymieniliśmy. Z drugiej strony – pieniądze to temat baaaaardzo ciężki mimo, iż zebranych na Patronite pieniędzy nie chcemy dla siebie. Ich przeznaczenie jest inne – dokładanie jakiejś małej cegiełki do budowy mocnego i zjednoczonego środowiska LGBT+, które zacznie koncentrować się na realnych problemach a nie na tym, kto ile zarabia na swojej działalności.
PS. Gdy będziecie czytać opis naszego konta nie dziwcie się dawce humoru 🙂 Jak wiecie, uśmiechu szukamy wszędzie. Nawet, jeśli poruszany temat nie jest łatwy do ogarnięcia.
Bądźmy sobą!
Piotrek