#AUTOR NIEZNANY
Nie wyobrażam sobie być z kimś z przymusu, bez powodu czy dlatego, że nie miałabym lepszej opcji. Być z kimś to nie tylko chodzić za rękę i często się spotykać, czy recytować oklepane wyznania miłosne. To jest coś o wiele więcej, nie wiem czy wiesz o czym mówię. To jest być blisko kogoś, jako człowiek. Znać jego nawyki, wiedzieć co go boli i jak mu pomóc. Być skutecznym lekiem na jego smutki, nie móc spać z tęsknoty. Miłość musi być gorliwa i zaborcza, nie może być „od tak”. Nie może być monotonna jak codzienność, tylko dzika i nieokiełznana.
Nie mówię, że musicie oddychać w tym samym tempie i rozumieć się bez słów. Nie ma dwóch idealnie dobranych osób. Ale te różnice, błędy, czynią z nich ludzi. To jest piękne. Kiedy dwoje najzwyklejszych ludzi którzy mają na swoich kontach zarówno wzloty i upadki zaczynają dzielić ze sobą życie. Nie umiem ubrać w słowa.
Miłość to fascynacja, chęć odkrywania coraz to nowych warstw. To niezwykła odwaga, a kto się nie boi, nie może powiedzieć, że jest odważny.
Musisz być przy tym kimś, bo bez tego nie potrafisz funkcjonować. Ciągle czujesz pustkę której nie możesz niczym zapełnić. Jesteś jak bez nogi, bez ręki, bezwładny, bezsilny.
Każdy ruch drugiej osoby, to czy pocałuje Cię w nos czy w nadgarstek, jest dla Ciebie jak rytuał. Nic nie wyraża uczuć do takiego stopnia jak te drobne gesty. Kiedy trzyma rękę na Twoim sercu i czuje jak ono stopniowo przyspiesza, kiedy gładzi kciukiem Twoją skroń, a Ty uśmiechasz się błogo upajając się rozkoszą która wynika z tego, że przy Tobie jest.
Miłość jest groteską. Przynosi tyle samo bólu co szczęścia. Wynagradza nam wszystko. Wszystkie niedogodności i potknięcia. Dwoje ludzi którzy mogą rozmawiać o wszystkim, mogą na siebie liczyć w każdym momencie, są dla siebie nawzajem ogromnym wsparciem. Ich ciała są jak mechanizm. Należą do siebie nawzajem, współpracują. Bez siebie nie tworzą już tak doskonałego urządzenia. Nie wiem czy zrozumiałeś. Są sobie niezbędni. Potrzebni.
Piszę to, bo kocham.
Kocham, gdy leżąc obok niego rano widzę, jak oddycha. Z zaciekawieniem przypatruję się drgającej powieki wyobrażając sobie, o czym teraz może śnić. Kilka chwil później, gdy wstaję aby wziąć prysznic i przygotować sobie drugie śniadanie do pracy pojawia się myśl – za chwilę wrócę do niego, aby go jeszcze śpiącego pocałować. Wtedy on z wielkim trudem otworzy zaspane oczy i powie „kocham Cię”. Czasami domaga się jeszcze jednego całusa lub ściśnie moją rękę.
A w dniu słabości, gdy denerwuję się, bo drażni mnie jego nawyk albo to, że słyszę, jak coś je, to sam strzelam sobie w twarz i zadaję pytanie – „za co tak na prawdę go kocham?”. Gryzę się w język bo wiem, że głupi byłem mając tą chwilę zwątpienia. Przychodzi też taki moment, że strasznie brakuje mi jego dotyku. Tego, jak wieczorem przy oglądaniu czegoś w telewizji nie głaska mnie po plecach. Czuję się nieswojo wracając z pracy gdy wiem, że nie przywita mnie jego uśmiech i ta wyczekująca mina, która aż bije po oczach i zdając się mówi „wyściskaj mnie, bo tak bardzo tęskniłem”. Teraz tęsknię ja, bo nie mogę nawet położyć głowy na jego kolanach i przysnąć na chwilę aby odpocząć po pracy.
Nie tak dawno nasz znajomy spostrzegł coś i podzielił się tym. Powiedział „Ty nie możesz sobie znaleźć miejsca, jak nie ma Pawła”. I coś w tym jest. Gdy wracam z pracy, z reguły zasiadam do komputera i robię kilka innych zleconych mi spraw. Do tej pory robiłem to, gdy był przy mnie Paweł. Czasami widziałem jego skrywaną złość za to, że nie poświęcam mu czasu. Prawda jest jednak taka, że nie umiem pracować w domu, gdy jego nie ma przy mnie. Muszę zwyczajnie czuć jego obecność. To moje bezpieczeństwo, że zmęczone od komputera oczy będą mogły choć na chwilę zawiesić na nim spojrzenie. Bez słów. Zwyczajnie, w ciszy, w milczeniu. Mogę wtedy pracować.
A czy Wy próbowaliście tak kiedyś? Usiąść na wprost ważnej wam osoby i przez 5 minut patrzeć tylko w oczy nic przy tym nie mówiąc. My od czasu do czasu tak mamy. Tworzy się wtedy pewna więź, której nie da się dotknąć, opisać i powtórzyć. W tej jednej chwili możesz czuć radość, uśmiech oraz lecące Ci po policzkach łzy. I nie warto tego przerywać. Wystarczy dotrwać do końca a później pozwolić emocjom zaszaleć. Zapewniam, że niezależnie od tego, jak bliska relacja was łączy, poczujecie jakbyście właśnie przeżywali swoje pierwsze w życiu zauroczenie.
Podobnie zresztą jest w codziennych sytuacjach. Nauczyliśmy się z Pawłem żyć razem a nie tylko obok siebie. Gdy jesteśmy w towarzystwie nasza relacja przybiera nieco inną postać. To ta sama więź i uczucia, jednak wyrażane nieco inaczej. To swego rodzaju podział „obowiązków gościnności”. Zajmujemy się wtedy różnymi rzeczami, nie raz rozmawiając z różnymi ludźmi ale ukradkiem co chwilę puszczamy do siebie oczko bądź kiwamy głową na znak „tak, nadal tutaj jestem kochanie, i bardzo Cię kocham”. Poza sobą widzimy inny świat. Widzimy ludzi, których uwielbiamy, szanujemy ale i tych, którzy nie są nam przychylni. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Wszyscy mamy prawo kochać.
Nie zakończę cytatem lecz fragmentem wiersza z czasów mojej dawnej edukacji, który przy odrobinie zastanowienia daje wiele do myślenia. Ktoś to jeszcze poza mną pamięta?
~ PIOTREK
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodęidź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w prochocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwobądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczya Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych(…)
~ Z. Herbert, Przesłanie Pana Cogito