Przeżyj to sam!

Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem! Sześć! Pięć! Cztery! Trzy! Dwa! Jeden!

Szczęśliwego Nowego 2016 roku!

Od Sylwestra minęło już ponad dwa tygodnie a ciągle wracam do tej jednej nocy. Spędziłem ją z bliskimi mi osobami – bratem, kuzynem, ich dziewczynami, moim Pawłem oraz jego znajomymi. Bardzo żałuję, że w tym samym miejscu nie było reszty mojej rodziny oraz moich przyjaciół. Zabrakło mi tego, że nie mogłem osobiście złożyć życzeń jednemu i drugiemu Maćkowi, Jankowi czy Sebastianowi. Ale tak czasami bywa. Ale nie temu chciałem poświęcić ten wpis.

Sylwestra spędzaliśmy na domówce u Pawła znajomych. Tuż przed północą wyszliśmy na Wrocławski rynek, aby tam pośród ludzi przywitać nowy rok. Kilka minut przed odliczaniem zacząłem się zastanawiać, jak ja będę to celebrował z Pawłem. Czy będziemy stać obok siebie jak kumple, którzy co najwyżej uściskają się, czy może zbiorę się na odwagę i pośród tych wszystkich obcych ludzi złapię go za rękę, przytulę i pocałuję. Na chwilę pojawił się strach. Niby duże miasto, tłum zajętych sobą ludzi. Ale w głowie ciągle obrazki sprzed kilku tygodni, kiedy to w mieście tytułowanym Europejską Stolicą Kultury pali się kukłę z podobizną Żyda oraz nawołuje do nienawiści.

Mogłem myśleć i zastanawiać się. Odliczanie skończyło się szybciej niż myślałem. Kiedy wystrzelił szampan miałem wszystko gdzieś. Liczyło się tu i teraz. Zapomniałem o tych ludziach. Wokół mnie byli moi znajomi i rodzina. Przestałem czuć się niekomfortowo. Przywitałem nowy rok w ramionach mojego chłopaka a nie udawanego kolegi. Do głębokiego kosza wrzuciłem moje obawy. I przez tą jedną chwilę poczułem chyba coś, czego doświadczają heteroseksualne pary. Brak skrępowania przy okazywaniu uczuć w centrum miasta, nieodczuwanie złowrogich spojrzeń, bez poczucia wiszącej siekiery nad karkiem.

To jednak wciąż nie wszystko. W całym tym tłumie ludzi zobaczyliśmy jeszcze kogoś. I to właśnie to ciągle wraca do mnie, jak bumerang. Wraca, skłania do refleksji i przemyśleń. A jednocześnie pozwala zrozumieć, po co tworzymy tego bloga.

Kilka minut po sylwestrowym szale wracaliśmy na drugą część imprezy w domu. Znajomi Pawła mieszkają niemalże pod samym rynkiem, więc mieliśmy dosłownie 3 minuty drogi. Przed nami szło dwóch chłopaków mniej więcej w wieku 21-25 lat. Trzymali się za rękę. Mijali ludzi, którzy w znacznej większości żyli noworoczną euforią. Gdy podchodziliśmy już pod klatkę schodową (o dziwo tą samą, do której i szliśmy) zobaczyliśmy 3 panów, którzy na widok dwóch gejów idących za rękę zdębieli i przestali trzymać butelkę przy ustach. I wtedy usłyszeliśmy komentarz jednego z nich – „ty patrz, idzie dwóch gejów; za ręce się trzymają”. I gdy w tym samym momencie jeden z nich miał „wystartować” drugi powiedział coś, co spowodowało u mnie gęsią skórkę – „weź ich zostaw; też niech się cieszą”.

To z jednej strony przerażające, a z drugiej… sam nie wiem. I nasz blog, i inne blogi czy vlogi w Polsce (patrząc na to, jak są prowadzone) w dużej mierze ukierunkowane jest na pokazanie, że my GEJE żyjemy równie normalnie, jak cała rzesza innych par. Różnymi się między sobą dokładnie tym samym, co jedna para heteroseksualna od drugiej. To wszystko jest po to, aby miłość jednej kobiety do drugiej (czy mężczyzny do mężczyzny) nie była postrzegana jako afiszowanie się, a przejaw codziennego życia, przeżywania emocji, uzewnętrzniania naturalnych uczuć.

To właśnie dlatego tak często, gdy nas pytacie >> czemu założyliśmy bloga? << odpowiadamy „bo nie umiemy usiedzieć bezczynnie w miejscu”. Nam się udało i dlatego o tym piszemy i to pokazujemy. Nie wszyscy mają kolorowo i wesoło. Ale bez podejmowania prób, codziennych działań też się samo nic nie zmieni. Każdy coming out to mała cegiełka do uspołecznienia i wolności. Cegiełka nie raz ciężka i bolesna, często okupiona łzami, utratą bliskich, stratą spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Jednak podnieść się z kolan może tylko ten, kto na nie upadł. I może to wszystko brzmi patetycznie, jako pseudorada, wiem jednak z własnego doświadczenia, że milion bez grosza to już nie milion. To nie jest w żadnym wypadku nawoływane do coming outu, lecz refleksja nad tym, dla kogo żyjemy, i jak to życie chcemy przeżyć.

~ Piotrek

 

„Myślę, że najgorsze, co może kogoś spotkać, to przegapienie swojego życia. Niewykorzystanie szansy na zrealizowanie swoich pragnień, na odnalezienie sensu i wreszcie – na poznanie i pokochanie siebie samego. Najgorsze dla człowieka to obejrzeć się wstecz, gdy jest już za późno, spojrzeć na swoje życie i uświadomić sobie, że – z głupoty, lenistwa czy tchórzostwa – nie poszło się drogami, którymi chciało się iść”
~ Marcin Szczygielski