Sorry dziewczyny, jestem gejem

Tekst inspirowany stroną „Sorry dziewczyny,  jestem gejem„. Zanim jednak przejdziemy do wpisu, kilka słów od jego admina:

Rozpiera mnie duma. A dlaczego? Sami powinniście zobaczyć:
Tak samo jak Piotrek wychowałem się wśród przyjaciół/ kolegów/ znajomych, z którymi spędzałem czas na zabawie na dworze. Czasami dochodzę do podobnych pytań Jak jest dzisiaj? i Dlaczego? I też jak Piotrek się zastanawiałem dlaczego bardziej interesuje mnie… 😉 Wracają, to prawda – kobiety są niesamowite i ich słynny tekst też jest kultowy. Zawiłe? Może trochę ale po przeczytaniu wpisu Piotrka na blogula: PIOTR and PAWEŁ wszystko się wyklaruje 😉 Miłej lektury.

***

– Sorry dziewczyny, jestem gejem

– Takie ciacho i się marnuje… 🙁

Nieeeee, nie marnuję się. Możecie być o to dziewczyny spokojne. Choć w odpowiedziach tych kobiet jest maluteńkie (ciupińkie) źdźbło prawdy. I nie dotyczy ono bezpośrednio mnie (jako autora tego wpisu), bo wcale nie jestem ciachem; no chyba, że mówimy o kilku wałkach na moim brzuchu, które zawdzięczam słodkościom. Mowa tu o samych kobietach, których jest podobno w społeczeństwie więcej, niż mężczyzn. Więc przez sam fakt takiej dysproporcji, każde kolejne „wyjście z szafy” przystojniaka (lub nie) ogranicza krąg możliwości do znalezienia tej jedynej miłości. Broniąc się przed zarzutem seksizmu od razu nadmieniam i wcale nie uważam, że to kobiety powinny poszukiwać, lub bardziej się starać. Przemawia za mną postawa już nieco zapomniana w dzisiejszych czasach, że facet – niezależnie, czy stara się o inną kobietę, czy (hoho) faceta, powinien umieć poruszać się po sferze szacunku. Rozwijając myśl, przejdę do kolejnego akapitu, bo ten już jest za długi, jak na wstęp.

Kiedyś było tak (choć może i nie – po prostu tak opowiadała mi babcia), że poznanie swojej drugiej połówki bardzo często i szczególnie w rejonach wiejskich ograniczało się do „materiału” o zasięgu nie większym, niż kilka wsi dalej. Spotkania na dyskotekach w remizie doprowadziły chociażby do poznania się mojej mamy z moim ojcem, czego owocem jestem ja, a dwadzieścia pięć lat później ten blog. Przypadek? Nie sądzę!

A jak jest dzisiaj? W poszukiwaniu odpowiedzi udałem się na kilka for internetowych. I wysyp pytań, takich jak: „Cześć, mam 14 lat i mam chłopaka, ale nie wiem, jak mam mu powiedzieć, że ja już chcę? pomocy”, albo „Jestem Marek. Chciałbym już spróbować z dziewczyną. Jak ją zachęcić? Ja 13, ona 14”. Tak to prawda, wtedy zaczynasz zastanawiać się, co robiłeś ty będąc w ich wieku. Ja na przykład biegałem po boisku jako osiedlowy sędzia piłkarski, organizowałem ze znajomymi z podwórka zabawę w tych złych i tych dobrych, cieszyłem się własnym telefonem komórkowych i niestety pierwszym rachunkiem na 400 zł za używanie internetu (taaaak, jeszcze wtedy myślałem, że dopóki nic z internetu nie pobieram na telefon, a tylko przeglądam strony, to nie płacę za transfer).

A to były czasy, gdy nie było pakietu giga w telefonie, a przeglądanie stron www z prędkością GPRS lub EGDE było niełatwym testem na cierpliwość. To również czasy, gdzie pierwszy kontakt ze słowem seks, członek (w domyśle: penis) miałem dzięki młodzieżowemu magazynowi Bravo i zakładce „mój pierwszy raz”. Już wtedy zastanawiające dla mnie było, dlaczego bardziej interesują mnie zdjęcia przystojniaków a nie kobiet.

No właśnie, wracając do kobiet. Nie chciałbym, aby tytuł tego wpisu miał wydźwięk negatywny; że facet to nie wiadomo jakie stworzenie; że niby kobiety muszą się za nimi uganiać, a oni w myśl „no dobrze, niech Ci będzie” zgodzą się pójść na randkę, i ew. na drugą już z room service. Mimo, że ja mówię „sorry dziewczyny, jestem gejem”, to nadal w głowie przyświeca mi idea starającego się faceta.

Mówiąc o staraniach mam na myśli te dawne lub filmowe czasy (wcale nie z James Bondem), gdzie to facet powinien tworzyć uroczy kunszt dla zauroczenia kobiety, a ona nadal powinna robić wszystko, aby ten facet się jeszcze trochę postarał. Bo choć jestem gejem, to teoretycznie „z mocy prawa” staje się najlepszym przyjacielem kobiet, który je rozumiem, wie co myślą, doskonale zna wydźwięk słowa „domyśl się”, to niestety zdarza mi się od czasu do czasu przywalić głową w bezwzględną wulgarność i zaciętość. Nie zmieni tego żaden „Projekt Lady”, ani znajomość sawłar wiwr (fr. savoir vivre).

Myśląc o kolejnym akapicie tego wpisu, zastanawiam się również o tych wszystkich męskich mężczyznach, którzy na ulicy bez większego zastanowienia krzyczą „pedał”, „zakaz pedałowania” itd. Czy pomyśleli kiedykolwiek, że każdy kolejny gej, to mniejsza konkurencja? Ba! A teraz o „męskich” kobietach, które również dumnie wymachują białym prześcieradłem z przekreślonymi dwoma Panami w intymnym zbliżeniu. Czy one mają za cel odbicie gejów, aby zwiększyć sobie szanse na lepszy materiał na męża? A może geja łatwiej poderwać? Zazdro! Oczywiście piszę to wszystko starając się zachować minimalny sarkazm (bo na większy mnie nie stać), choć część z czytających ten wpis zapewne weźmie aż nazbyt serio.

Pozostanie mi oczywiście przytoczyć słowa z piosenki Czesława Mozila „proszę się nie bać, tych wszystkich małych chłopców, co lubią się schylać”.

Ja kobiety kocham. Nie taką miłością, jak mojego cudownego Pawła. Jednak kobiety mają w sobie pewną zagadkę. Choćby magiczne wspomniane już tu „domyśl się”, które niejednego faceta potrafi wytrącić z równowagi. To jest to brakujące Adamowe żebro, które (jak przypomina mi Paweł) zabrał Bóg, i ulepił z niego kobietę. I gdy kilka dni temu w naszych skromnych 22 metrach zagościło 6 kobiet i to w dodatku Pań noszących zielone lub niebieskie żaboty (czyt. odpowiednio adwokaci i radczynie prawne) zapanowała pewna bliżej nieokreślona ale cudownie zabawna atmosfera.

Wnioskuję z tego, że człowiek potrzebuje kobiety. Nie ważne, czy będziemy z nią na co dzień (np. w związku), raz na kilka dni (bliska przyjaciółka), czy będzie ona tylko co drugi weekend (kochana teściowa), albo z okazji i bez okazji (dobre znajome i koleżanki). Wymaga tego nasz mózg, który bez względu na chociażby orientację seksualną pragnie usłyszeć coś więcej, niż tylko proste, krótkie i zwięzłe wypowiedzi, które tak bardzo uwielbia Paweł – „okay, spoko, tak, nie, nie wiem, zobaczę, nie chcę, może”. Teraz zastanawiam się, czy to nie jest ukryty zamiennik „domyśl się”, ale szybko dochodzę do wniosku, że nie i nie chcę, aby tak było.

Kończąc ten wywód, bez najmniejszego obrazowania jakiejkolwiek kobiecej rozpaczy, sorry dziewczyny. Tak, jestem gejem. I błagam, nie zadawajcie kilka chwil później pytania, czy będę waszym gejowskim przyjacielem :p

Podpisano

~ Piotrek

 

PS. Prawda jest taka, że kobiety są bardzo, ale to bardzo niedoceniane. Wiem to z doświadczenia.