Szczęśliwy gej?

Na blogu wstawiliśmy jakiś czas temu link do naszego filmiku z podkładem muzycznym „Everyone is gay”. Z pozoru niewinnie tłumaczona nazwa na „każdy jest gejem” ma w sobie drugie dno. Ukazuje się ono już w samym tekście piosenki a zalążek swój czerpie z tego, co słowo „gej” pierwotnie oznaczało.

Szczęśliwy! To kamień węgielny, którego tak bardzo wszyscy poszukują. Niezależnie od tego, w jakim środowisku żyjemy, jak dane społeczeństwo postrzega osoby LGBT i jakie w tym zakresie mamy prawodawstwo to patrząc na parady czy marsze równości widać w nich walkę o wolność w byciu gejem (czyt. w byciu szczęśliwym), bo nawet jeśli w konkretnych krajach te cele zostały osiągnięte, parady przecież nie ustają.

Gdy dzisiaj patrzę na różnicę postrzegania takich wydarzeń przed i po tym, jak już wziąłem w nich udział zauważam swój własny wewnętrzny szok. Spoglądając na tych wszystkich ludzi, którzy – podobnie jak ja – na co dzień starają się być sobą wśród niedookreślonego społeczeństwa zaczynam rozumieć, dlaczego 3 miesiące temu idąc ulicą we Wrocławiu zostałem zaczepiony przez ok 23 letnią dziewczynę z chłopakiem, którzy zadali (jak dla nich) retoryczne pytanie „A wy to skąd jesteście? Chyba nie stąd, bo się tak uśmiechacie”.

Podobny wniosek można wysnuć ze słów kolegi Pawła, który czytając naszego bloga natrafił na tytuł „Jestem dumny z bycia pride”. Szybkie tłumaczenie, jak w przypadku tytułu piosenki i mamy multijęzykowy pleonazm. Jego pytanie brzmiało „ale jak to możesz być dumny z bycia dumnym?”.

A właśnie, że mogę.

I do tego wszystkiego nie trzeba mieć kolorowego życia. Przeżywamy wiele sytuacji, z których nie raz uchodzimy ledwo „z życiem”. Determinują nas do tego różne rzeczy: rodzina, przyjaciele, obcy ludzie, wiara, jakaś sentencja czy samodeterminacja. Wiele razy w swoim życiu myślałem, że nigdy więcej nie będę miał szansy być szczęśliwym, że moje życie skazane jest na porażkę, że zostałem z całym workiem problemów zupełnie sam. I kiedy na siłę szukałem rozwiązań, popadałem w te myśli jeszcze głębiej i głębiej. Co raz bardziej wszystko przestawało mieć sens a na dodatek w okół mnie było mniej ludzi.

Co się jednak stało, że dzisiaj moim drugim podpisem jest uśmiech? Sam nie wiem. W całym tym zagubieniu zmęczyłem się ciągłym poszukiwaniem odpowiedzi. Wreszcie przestałem to robić. Zajmowałem sobie czas w ciągu dnia rzeczami, które odwracały uwagę od problemów. Z czasem te „wielkie” problemy stawały się tak jakby nieco mniej obciążające i kłopotliwe. Zamiast o nich rozmyślać i je analizować zacząłem od marginalizacji. Przecież moim życiem nie może kierować czyjaś wrogość, odrzucenie czy niechęć. Wiecznie słyszany slogan „jesteś kowalem własnego losu” wcielony w życie zaczął przynosić rezultaty. Efektem tego nie było zamiatanie problemów pod dywan lecz czerpanie z bolesnych doświadczeń. Dokładnie tak samo, jak robi to główny bohater „House of Cards” Frank Underwood odpukując zawsze dwa razy w stół, gdy na coś umawiał się z rozmówcą. W jednym z odcinków wyjaśnił -gdy zadano mu pytanie dlaczego tak robi – że w tym życiu potrzebne jest szczęście (w Polsce „odpukać w niemalowane drewno), stąd odpukuje. Jednak poza szczęściem trzeba jeszcze być przygotowanym na najgorsze, a pukając ręką w stół za każdym razem ta się umacnia – kości stają się twardsze i odporniejsze, a pięść silniejsza.

To właśnie dlatego po wyjściu z szafy, gdy stawałem twarzą w twarz ze swoim przyjacielem Maćkiem i miałem mu powiedzieć, że jestem gejem, czułem w sobie swego rodzaju dumę. Nie wstydziłem się tego. Nie wstydziłem się, że jestem gejem ani tego, że o tym mówię. Oczywistym jest, że przeżywałem wiele innych emocji, ale nie było w tym wstydu.

Ja dokonałem coming outu, gdy do tego po prostu dorosłem. Gdy czułem się z tą świadomością na tyle pewny, że sam sobie ufałem.

Dziś szukam uśmiechu. Wsiadając do autobusu czy trwamwaju, idąc chodnikiem czy siedząc w pracy. Ten uśmiech czasami jest odwzajemniany. A nawet jeśli nie, to co z tego? Świat nie przez to nie zawali a jeśli i ja się nie załamię, to tym samym dam sobie szansę na lepsze jutro 🙂

I właśnie dlatego będę pisał: „Uśmiech Wam!”

Uśmiech Wam! 🙂
~ Piotrek

 

Musisz robić w życiu coś nadzwyczajnego. Coś, co sprawi, że o szóstej rano zerwiesz się z łóżka z uśmiechem. Coś, co będzie podtrzymywać Cię przy życiu, kiedy ktoś złamie Ci serce. Coś, co pozwoli Ci utwierdzać się w przekonaniu, że jesteś kimś absolutnie wyjątkowym i bez Ciebie codzienność straciłaby kilka istotnych kolorów.

K. J. Markiewicz