W nowej pracy cz. 4

Tej części z cyklu „W nowej pracy” miało nie być. Opisałem przecież mój pierwszy dzień w kancelarii, coming out, a nawet to, jak rozwijało się to chociażby poprzez otrzymane SMSy i wiadomości od współpracowników. Temat wydał się mi więc wyczerpany. Jednak zdarzyło się coś, co mnie zaskoczyło…

Zupełnie przez przypadek miałem okazję rozmawiać 3 tygodnie temu z koleżanką z pracy, która zajmuje się sprawami socjalnymi w firmie. Gdy otrzymaliśmy komunikat wewnętrzny o terminie składania odpowiednich oświadczeń o stanie rodziny, w pokoju wywiązała się rozmowa, czy np. ja mogę wskazać, że pozostaję z Pawłem w (to brzydkie słowo) konkubinacie? Interesowało nas, czy firma bierze w ogóle pod uwagę sytuację finansową swoich pracowników w oparciu o oświadczenia, gdy w nich zawrzemy informację nie tylko o związku nieformalnym, ale i o tym, że związek ten tworzony jest przez osoby tej samej płci.

Zadaliśmy więc pytanie korzystając z wewnętrznego komunikatora, „czy przy wpisywaniu w oświadczeniu osób pozostających we wspólnym gospodarstwie domowym oraz rodzinie zaliczają się również osoby pozostające w związku niesformalizowanym?”. Uzyskana odpowiedź nie była wyczerpująca, jednak po chwili zadzwonił mój telefon. Usłyszałem głos koleżanki, do której skierowaliśmy pytanie. Miałem lekką tremę w trakcie rozmowy, którą potęgowały moje starania, aby nie mówić wprost o tym, że chodzi m.in. o pary homoseksualne. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo wspomniana koleżanka sama zaczepiła o to mówiąc spokojnym głosem – „Piotrek, wypełniając oświadczenie wskazujesz osoby, z którymi tworzysz gospodarstwo domowe i rodzinę. Jeśli zatem masz partnerkę lub partnera, wpisujesz imię i nazwisko tej osoby, oraz relację, jaka was łączy”.

Można mieć wątpliwości, czy mówiła tak, bo miała na myśli również inne osoby, czy firma najzwyczajniej idzie z duchem czasu i jest świadoma tego, że pary takie, jak my istnieją.

Przy okazji pisania tego wpisu, przypomniałem sobie również jeszcze jedną sytuację sprzed kilku dni. Otóż robiąc sobie kawę w kuchni usłyszałem (nie dało się tego nie usłyszeć :p ) rozmowę kilku osób opowiadających sobie, co wydarzyło się w miniony weekend. I tak oto jedna z dziewczyn z uśmiechem na twarzy zdawała krótką relację z jej wypadu do gejowskiego klubu we Wrocławiu. Opowiadała, jak dobrze się bawiła i ilu przystojniaków przy okazji spotkała. A propos przystojniaków. Paweł towarzyszy mi już przy praktycznie wszystkich spotkaniach i wyjściach z pracy. Wystarczy przywołać ostatnią niedzielę, gdzie Paweł i moi znajomi dopingowali mnie na Biegu Firmowym. Nie odczuwaliśmy presji, że nie powinniśmy się „afiszować” [sic!]; nikt też nam tego nie sugerował. Taka zwyczajna swoboda pomogła w pokonaniu swojej słabości. Bo mimo braku jakiegokolwiek przygotowania i treningu, z nadal bolącą kostką po skręceniu, oraz ogólnym niewyspaniu po 4 godzinnej nocy osiągnąłem czas o połowę lepszy, niż zakładałem. Ba! Mój wynik wcale nie odstawał od czasu innych biegaczy. Gdy pokonywałem 3 kilometr i poczułem, że za chwilę nie postawię kolejnego kroku, przypomniałem sobie, po co to wszystko robię! Biegnę dla chorych dzieci, ale i dla siebie. Na finiszu przestałem czuć zmęczenie, wypełniła mnie euforia, która przeniosłem na mecie w mocnym uścisku i wtuleniu na Pawła.

W takim razie, czy trafiłem do firmy bez uprzedzeń? Tego nie wiem! Cieszę się jednak, gdy od czasu do czasu ktoś zapyta się mnie w pracy „co tam u Pawła?”, albo mówi „pozdrów Pawełka od nas”. To tak po ludzku miłe 🙂

~ Piotrek

Wierzę, że tak naprawdę w życiu najcięższe walki toczymy sami ze sobą. Ze swoimi słabościami, lenistwem i brakiem odwagi” – Przemysław Skokowski