Życie w ciemnej szafie

Życie po coming oucie układa mi się całkiem nieźle i kolorowo. Poznałem faceta, którego kocham i chcę dzielić z nim życie, relacje ze znajomymi nie popsuły się i wreszcie jestem szczery z bliskimi, ale również ze sobą.

Już prawie nie pamiętam jak to było zanim otworzyłem szafę i z niej wyszedłem. W pewnej części nie jestem już tą samą osobą co kilka lat temu. Nastolatkiem, który tak naprawdę nie wiedział kim jest i czego chce. Wtedy starałem się zachować pozory hetero zarówno przed innymi jak i przed sobą. Często też modliłem się o to, aby okazało się, że to co czuję było stanem przejściowym. Zawsze myślałem o tym, że będę mieć żonę, dwójkę dzieci i psa. Zdarzało mi się podrywać dziewczyny i w jakimś stopniu angażować się w związek, jednak zawsze tworzyłem w swojej głowie wymówkę, żeby nie zaszło to za daleko. Relacje z dziewczynami kończyły się szybko i zazwyczaj z mojej inicjatywy albo przez moje niezaangażowanie. W głowie często pojawiała się myśl o moim homoseksualizmie, ale za każdym razem tłumaczyłem sobie, że to mi przejdzie. Słyszałem, że zainteresowanie tą samą płcią może być okresem przejściowym w dojrzewaniu i w tamtym czasie tak też sobie wmawiałem. Często mówiono  mi, że wystarczy trafić na odpowiednią dziewczynę. Nie wiem czy tak rzeczywiście u niektórych bywa, ale na pewno nie u mnie.

Dopiero, gdy na jakiejś „heteryckiej” imprezie, całkowicie przez przypadek poznałem innego geja, i kiedy się z nim pocałowałem będąc w jakimś intymnym miejscu, doszło do mnie kim jestem. On polecił mi zobaczyć pewne portale, poznać ludzi… Zwlekałem z tym kilka miesięcy. W tym czasie dalej żyłem „oszukując” innych oraz trochę wypierając z pamięci zdarzenia tego wieczora. Już nawet nie pamiętam co sprawiło, że po tym czasie zdecydowałem założyć sobie konto na portalu randkowym. Chyba byłem mocno zirytowany tą niepewnością i brakiem świadomości. Bardzo chciałem poznać ludzi takich jak ja, którzy pomogą mi siebie zrozumieć i chętnie porozmawiają o tym wszystkim patrząc ze swojej strony. W portalu tym każdy może oznaczyć siebie, jako homo czy bi. Tak naprawdę nie wiem czemu na początku zaznaczyłem tą drugą orientację. Może czułem, że tak jest bezpieczniej. Poznałem kilka osób, z którymi mogłem porozmawiać. Jedni byli całkiem wyoutowani, inni zarzekali się, że nigdy tego nie zrobią. Poznałem kilka historii i dzięki temu ukształtowałem własne myślenie w kwestii mojego homoseksualizmu i czy chcę dokonać coming outu przed innymi.

Potajemne spotkania z osobami z portalu zaczęły psuć moje relacje z bliskimi. W tamtym czasie okłamywałem ich wychodząc z domu czy pisząc wiadomości na telefonie. Najbliżsi mieli do mnie o to pretensje i wcale się im nie dziwię. W końcu szczerość wśród przyjaciół i rodziny to jedna z najważniejszych wartości. Był to dla mnie trudny okres. Z jednej strony chciałem o wszystkim porozmawiać z bliskimi mi osobami, a z drugiej strony bałem się odrzucenia i niezrozumienia. Życie w ukryciu było tłamszące i niesamowicie dla mnie niezdrowe. Każdy kolejny dzień życia w kłamstwie sprawiał, że nie byłem w stanie być całkowicie sobą. Moja „szafa” była coraz mniejsza i ciemniejsza. Wiedziałem, że dłużej tak nie wytrzymam. W końcu zdobyłem się na to i wyszedłem ukrycia. Najpierw przed mamą, potem przed kilkoma przyjaciółmi, a gdy poznałem Piotrka poczułem siłę, aby pokazać się przed całą resztą. Udało mi się w tym wszystkim wyjść obronną ręką. Moje obawy były w większości bezzasadne, a bliscy nie zawiedli. W tej chwili mogę powiedzieć, że jestem całkowicie sobą i jest mi z tym cudownie. Na szczęście dojrzewanie do coming outu nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Wiem, że jeśli zwlekałbym więcej lat, było by mi coraz trudniej.  Coming out to nie był akt odwagi. Z jednej strony był to raczej akt okazania zaufania bliskim, z drugiej strony zrobiłem to ze strachu przed byciem osamotnionym, pozostawionym sam na sam ze swoimi problemami do końca życia. Nie każdemu się uda.

W dużej mierze jednak to wina otoczenia, w jakim żyjemy. Patrząc jednak z perspektywy wyautowanego wiem, że środowisko w jakim się obracamy sami również kreujemy. Nikt na siłę nam nie wybiera znajomych. Co innego z rodziną. Ona jednak mimo wszystko zawsze nią pozostanie. A znajomi i przyjaciele, to ludzie którym mamy ufać. Którzy będą w stanie zmierzyć się z nami w sytuacjach trudnych i nowych. Ja miałem dużo szczęścia. Moje znajomości przetrwały, a niektóre wręcz się umocniły. Jeśli ktoś miałby problem z tym, że jestem sobą i nie boję się ani nie wstydzę tego, to sam powinien zastanowić się, jaki faktyczny wpływ na niego ma moja orientacja? A może boi się czegoś? Problemem tu może być raczej brak wiedzy, urojone fobie i wyimaginowane zagrożenia.
~Paweł

“ Wiesz co jest jedną z nieodłącznych cech dorosłości?

Samotność. W najważniejszych chwilach życia jesteśmy sami. Nikt za Ciebie nie zdecyduje co zrobić. Musisz to wziąć na siebie. ”

~ M. Szwaja